niedziela, 23 lipca 2017

Mała czarna w wersji na lato



Dla wielbicielek klasyki, elegancji i klasy samej w sobie dzisiejszy post o małej czarnej. Przede wszystkim mała czarna (ang. little black dress) już nie jest taka mała jakby się mogło wydawać. 'Mała' skończyła w tym roku już 91 lat! Jej twórczyni - Coco Chanel może być z niej dumna. Pomimo sędziwego wieku wciąż króluje na salonach. ;) Wielbicielka mody dzisiejszych czasów Nina Garcia uplasowała ją na 48. pozycji w swojej książce pt. Klasyczna setka. Definiuje w niej 100 elementów garderoby jakie powinna w swojej szafie mieć każda kobieta z klasą. O tak - mała czarna z pewnością jest przeznaczona dla prawdziwej damy! 

Moja dzisiejsza stylizacja powstała w wyniku poszukiwań stonowanej, ale jednocześnie klasycznej stylizacji połączonej z naturalnymi elementami - ręcznie robionymi kolczykami z cytryn, wiklinową torebką oraz czarnymi sandałkami na korkowej podeszwie. Brak w niej czerwonej szminki i pereł, ponieważ jest to wersja na ciepły, letni dzień lub wieczorne wyjście ze znajomymi. Ma być lekko i wygodnie. 

Moje kolczyki-cytryny zrobiłam kilka lat temu, stąd ich intensywny, dość ciemny kolor. Świeżo po ich wykonaniu kolor był zdecydowanie jaśniejszy a wokół unosił się cudowny zapach cytrusów. Jeśli chcecie mieć podobne kliknijcie TUTAJ - strona z bardzo dokładnym opisem jak można samodzielnie wykonać takie kolczyki bez wychodzenia z domu. 

Sukienka, torebka i buty to zakupy z second-handu. Całość kosztowała mnie nie więcej niż 50 zł ;) Nie sztuka wydać dużo by wyglądać dobrze. Sztuką jest ubrać się za parę złotych i wyglądać przy tym jak 'milion dolarów' (o ile o to nam chodzi ;)) 

Jeśli ktoś z Was nie przekonał się jeszcze do second-handów to bardzo zachęcam. 

Jest kilka powodów dla których uwielbiam second-handy: 

1. Ogromna satysfakcja kiedy upoluję coś naprawdę pięknego i zapłacę za to przysłowiowe grosze. Rozpiera mnie duma i czuję się wtedy jakbym wygrała na loterii. 
2. Niestety prawdą jest, że ubrania znanych marek na rynek polski bywają gorszej jakości niż ubrania kierowane bezpośrednio na rynki zachodnie (np. Niemcy, Hiszpania, Wielka Brytania, Włochy). Często ubrania w second-handach przewyższają jakością swoje odpowiedniki w polskich sieciówkach. To smutne, ale wciąż częste zjawisko. 
3. W second-handach możemy kupić ubrania znanych marek (na które nie mogłybyśmy sobie pozwolić w Polsce, ponieważ są za drogie). Co ciekawe za granicą te same marki nie są już tak drogie i luksusowe jak u nas. Na przykład Tommy Hilfiger w Stanach Zjednoczonych jest zwykłą, żeby nie powiedzieć przeciętną marką, a w Europie za to traktuje się ją jako tę z wyższej półki. 
4. Dla lubiących modowe zakupy dobra wiadomość - kupując w second-handach będziesz mogła pozwolić sobie na częstsze zakupy nie obciążając za nadto swojego portfela. 

A teraz zapraszam na więcej zdjęć z modowej sesji :) 



















Dajcie znać jak Wam się podobała dzisiejsza stylizacja oraz czy również dokonujecie zakupów w second-handach? :) 

Słonecznego dnia! 

1 komentarz:

  1. ...Bardzo piękna i bardzo elegancka. Od stóp do głowy, perfekcyjna.

    OdpowiedzUsuń